1. Ruch na rzecz praw osób transpłciowych niesłusznie korzysta z metody ruchu na rzecz praw osób homoseksualnych. W wielu krajach osobom homoseksualnym udało się przeforsować równe prawa, bo nie czynią nimi nikomu krzywdy. Sprzeciw wobec nich wynika jedynie z moralnej niechęci (homofobia). Rozpoznanie, zrozumienie i oswojenie powoduje więc zwykle akceptację postulatów. Natomiast niektóre postulaty aktywistów transpłciowych mogą szkodzić kobietom i dzieciom. Żadna akceptacja nie zmieni faktu, że wielu mężczyzn chętnie podgląda kobiety w szatniach, a przy ułatwionej zmianie płci zamienia trudne warunki męskiego więzienia na żeński zakład karny. Dlatego sprzeciw wobec nich nie wynika z transfobii.
  2. Ruch na rzecz praw osób homoseksualnych zmierza do tego, by nie były dyskryminowane. Poszerzenie praw małżeńskich o pary jednopłciowe nie zmienia znaczenia tej instytucji dla osób heteroseksualnych w formalnych związkach. Ruch na rzecz praw osób transpłciowych angażuje się w zmianę znaczenia tego czym jest płeć dla każdej osoby, nie tylko dla osób transpłciowych. Osoby te twierdzą, że płeć musi przestać być dostrzegana, żeby mogły czuć się dobrze w społeczeństwie.
  3. Osoba homoseksualna nie szuka pomocy medycznej. Woli raczej, by społeczeństwo dało jej żyć tak jak chce. Homoseksualizm nie powoduje negatywnych konsekwencji dla osoby homoseksualnej lub jej otoczenia. Natomiast osoba transpłciowa sama poszukuje medycznego wsparcia. Jednocześnie postulaty ruchu transpłciowego zakazują lekarzom, psychologom i seksuologom choćby sugestii innego sposobu leczenia niż terapia lekami lub operacja. Zabraniają nawet określania transpłciowości wynikającej z odczuwanego niechcianego dyskomfortu jako rodzaju zaburzenia. Dochodzi do paradoksu, że ktoś kto sam zgłasza się do specjalisty, nie chce być przez niego leczony. Stan, który dokucza samym osobom transpłciowym jest naturalizowany.
  4. Negowanie istnienia płci biologicznej powoduje przedefiniowanie orientacji seksualnej. Nieoparta na pociągu do osób o męskim lub żeńskim ciele staje się jedynie preferencją, analogiczną do słabości do koloru oczu lub głosu. W tej sytuacji nie ma nic niewłaściwego w zaproponowaniu gejowi, by związał się z kobietą, która ma stereotypowo męskie cechy takie jak upodobanie do jazdy autem albo lesbijce, by weszła w relację ze stereotypowo kobiecym mężczyzną, który lubi np. opiekować się dziećmi, czy nosić dopasowane spodnie. Po latach walki o uznanie powagi homoseksualności jako orientacji takie redefinicje szkodzą więc sytuacji społecznej lesbijek, gejów i osób biseksualnych.
  5. Oparcie pojęcia orientacji seksualnej na tożsamości płciowej osoby, nie na jej biologicznej płci powoduje nakłanianie lesbijek do spotykania się z biologicznymi mężczyznami o kobiecej tożsamości i gejów do randkowania z biologicznymi kobietami o tożsamości męskiej. Przypomina to terapię konwersyjną.
  6. Oparcie koncepcji homoseksualności na tożsamości, nie na płci może narażać wiele młodych gejów i lesbijek na terapię konwersyjną przede wszystkim w sytuacji, w której ich rodzice wolą mieć heteroseksualne potomstwo.
  7. Oparcie orientacji seksualnej na tożsamości płciowej byłoby mało efektywną strategią zapewniającą  trwanie naszego gatunku. Popęd seksualny pojawia się częstokroć bez znajomości czyjejś psychicznej samoidentyfikacji i cech. Badania pokazują też, że ludzie rzadko mylą się w tym zakresie. Większość ludzi jest heteroseksualna w oparciu o biologię najpewniej w wyniku ewolucji w kierunku możliwości rozmnażania.